Tamten rok

Tamten rok biegł nieubłaganie, niczym koń w swym dzikim cwale.  

Gubił się momentami na zakrętach, wiatr zimny chłostał mu grzywę.

A gałęzie w oczy wpadały znienacka zaczepiając młodymi pąkami.

 

Galopował na oślep podejmując szybkie decyzje,  

często bez celu, lecz w mimowolnym pędzie,

nie patrząc na las i drzewa w nim stateczne.

 

Wpadał na polanę i oślepiony blaskiem żarzącego się słońca  

tańczył wśród traw, kwiatów i pszczół spłoszonych.  

Odpoczywając chwilę już strzygł uszami ku dalszej przygodzie.

 

Znów ruszał przed siebie i wpadał w pęd rwącej rzeki,  

rozbryzgując kopytami zaskoczone fale  

i ślizgając się po zmurszałych kamieniach dobijał do brzegu.

 

By wraz z zachodem słońca wracać spokojnym kłusem do domu po swojej szalonej przygodzie.