Wiosna

W malignie szarości nieśmiało rozkwita zieleń,

z brązowych, cienkich gałązek wychylają się pączki wiosennej radości.

Dostrzegam je znienacka, skupiam na nich wzrok, pomimo codziennego pędu i mocnego zmęczenia.

 

Niebo częściej jest przejrzyste, wiatr przegania ociężałe chmury, co skropiły ziemię krótkimi ulewami.

Wzmożony pędzi zuchwale i mocno chłosta twarz zimnymi podmuchami.

Choć nos od tych powiewów czerwony, to w nozdrzach czuć nowe, ozonowe powietrze.

 

Słońce rozpromienia od rana poranną rzeczywistość.

Nie budzę się już w nocnej szarówce, która nie chce zejść z nieba pomimo, że dzień wzywa.

 

Ten wiersz nie ma happy end’u.

Mówi jedynie o cyklicznych zmianach w naturze.

Jednak milej na sercu, kiedy wiosna nieśmiało przybywa.